Dziś krótko, bo czasu mam mało, ale wracam do pisania o
książkach. Na przyszły tydzień wysmażam już opinię o pewnej miniserii, więc mam nadzieję, że będzie na co czekać.
Dziś książka dla tych,
co lubią prozę niełatwą, nawet może męczącą i zmuszającą do myślenia.
„Pokuta” to
powieść składająca się z kilku części – każdej z nich jest inny narrator oraz
inny temat: od kłamstwa i grzechu poprzez miłość, wojnę, rozpad więzi
rodzinnych do dążenia do odkupienia win młodości.
Główną bohaterką
powieści, by nie powiedzieć: jej leit
motivem jest historia życia Briony Tallis. Dziewczynkę tę poznajemy w pierwszej
części jako dziecko irytujące: choć ledwo odrosła od ziemi, ma wielkie ambicje
zostania pisarką, ma wrażenie, że zdążyła poznać już wszystkie uczucia, że jest
ekspertem od charakterów, bo przecież tworzone przez nią „powieści” oraz
kreowane przez nią postaci jej matka uznaje za wspaniałe i wartościowe. Wychowana
w bogatym angielskim domu szuka uczuć skomplikowanych, jednocześnie zupełnie
ich nie rozumiejąc. Jej poszukiwania doprowadzają do nieszczęścia.
Wszystko zaczyna
się latem 1935 r. Kilkunastoletnia Briony jest świadkiem sceny miłosnej między
jej straszą siostrą Cecilią a młodym ogrodnikiem Robertem. Nie rozumiejąc tego,
co widzi, interpretuje to jako krzywdę, którą zboczeniec wyrządził jej
niewinnej siostrze. W wyniku nieszczęśliwego przypadku, ich kuzynka, Lola,
zostaje zgwałcona przez nieznanego osobnika. Briony jest pewna, że był to
Robbie. Obciążony jej zeznaniami ogrodnik zostaje skazany, a rodzina Tallisów
zupełnie się rozpada. Tak kończy się pierwsza część o kłamstwie i grzechu.
Druga część
opowiada o losach Roberta. Wybucha II wojna światowa – Robbie decyduje się
wstąpić do piechoty, niż dłużej siedzieć w więzieniu. Oczywiście, nie jest już
tym samym człowiekiem, którym był w ’35. Maszerując przez cierpiącą od wojny
Francję, szuka nowej definicji siebie, punktu, którego mógłby się trzymać – są nim
listy od wciąż wierzącej w jego niewinność
Cecilii. Przy okazji autor serwuje nam sporą dawkę wspaniałych opisów,
pokazuje okrucieństwo wojny, która niszczy nie tyle człowieka, co cały
otaczający go świat. Moim zdaniem jest to najlepsza część tej książki, bo
chociaż mówi o okrucieństwach wojny, to jest to przedstawione w sposób –
paradoksalnie – tak estetyczny, że nie można się od tego oderwać. Przy okazji
przemyślenia chłopaka są tak naturalne i prawdziwe, że dają świetną chwilę
wytchnienia od pompatycznych, przesiąkniętych duchem przeczytanych książek,
przemyśleń młodej panny Tallis.
W części trzeciej
znów wracamy do Briony. Tym razem ma ona lat 18, jest pielęgniarką, tak jak jej
siostra. Mimo to nie kontaktują się ze sobą, ponieważ Cecilia nie jest w stanie
wybaczyć swojej rodzinie tego, że nie uwierzono jej słowom, a uwierzono
nierozumiejącej wszystkiego dziewczynce o zbyt wybujałej wyobraźni. Briony
próbuje napisać swoją pierwszą powieść, ale czuje, że przekazywane przez nią
uczucia są sztuczne. Jest zbyt wielkim tchórzem, by przyznać się do błędu. Do
tego czuje się przytłoczona rzeczywistością, bo jej wyobrażenia o pracy w
szpitalu zupełnie mijają się z rzeczywistością, dosyć brutalnie udowadniając jej,
jak bardzo była naiwna. Briony szuka własnej drogi odkupienia, wyznacza sobie
swoją pokutę, którą przysięga wypełnić. Życie jednak znów mija się z tym, co
panna Tallis sobie wyobrażała, o czym mówi część czwarta – najkrótsza – Briony
spełniła swoje marzenie i została pisarką. Teraz, w wieku lat ponad 70, wydała
wreszcie powieść, nad którą pracowała przez całe życie. Jej tchórzostwo nie
zostało jednak wyplenione i dzięki wywiadowi tylko dowiadujemy się, jaką pokutę
sobie zadała i w sumie złościmy się, że tylko na tyle było ją stać.
Ja osobiście
czułam się oszukana przez Briony Tallis, która bez litości pokazała czytelnikom
powieści, że nie wszystko to, co przeczytali, było prawdą.
Książkę polecam zarówno
kobietom, jak i mężczyznom. Być może tło historyczne nie jest specjalnie mocno
zarysowane, ale raczej w tej powieści chodzi o studium ludzkiego charakteru: jest to opowieść o ludzkich jego słabościach i sile. Wielokrotnie być może będziecie kląć autora
nieprzystojnymi słowy, a może nawet na koniec rzucicie książką o ścianę, ale
gwarantuję, że wobec wykreowanego przez McEwana świata nie można pozostać
obojętnym.
Ach, widziałam film na podstawie tego filmu! Był cudowny (no i grała tam Keira!), ale ksiązki nie czytałam, jeszcze. Aczkolwiek nie wiedziałam, że jest taka książka (dziwne), ale dzięki za tą informację, przyda mi się do prezentacji maturalnej być może, hehehe :D
OdpowiedzUsuńO tak, film jest świetny, chociaż ja uważam go za świetny z powodu kracji McAvoy'a. Mam go na DVD i kiedy oglądam wycięte sceny (a z McAvoy'em najwięcej, jak na ironię) to aż nie mogę wyjść z podziwu. Są takie... Estetyczne mimo wszystko.
Usuń