poniedziałek, 31 grudnia 2012

09. Maciej Dejczer "Misja Afganistan"

NOTKA MOŻE ZAWIERAĆ SŁOWA NIECENZURALNE. 
PS. SPOILERS! 
Dziś po raz pierwszy będę oceniać serial, a to z jednego prostego powodu - totalnego wkuropatwienia ignorowaniem oczywistych absurdów. 

Zacznijmy od opowieści, jak bardzo naiwną osobą jestem - kiedy usłyszałam o tym serialu, gdy znajdował się on wciąż na etapie produkcji/postprodukcji, i nie wiedziałam, kto w nim gra, myślałam sobie: to może być coś dobrego. Oczywiście choć rozum podpowiadał coś zupełnie innego, to dalej się broniłam, myśląc: ale przecież produkuje Canal +! To nie HBO, ale na chałę chyba sobie nie pozwoli...
No i sobie pozwolił. 
Żeby była jasność: obejrzałam wszystkie dotąd wyemitowane odcinki, chociaż większość czasu cierpiałam. Już tłumaczę dlaczego. 
Być może postawiłam temu serialowi poprzeczkę dosyć wysoko: spodziewałam się historii skonstruowanej podobnie, co historia w "Generation Kill", ale niestety, nasze polskie story nie sięga nawet do pięt "Polskim drogom", czyli serialowi sprzed stuleci. A podobno technika poszła do przodu, podobno mamy dużo dobrych tematów do wykorzystania...
Po pierwsze i najważniejsze, postaci są drętwe - ich charaktery są wybitnie drętwe (po trzynastu odcinkach, tj. całej transzy, nic szczególnego o nich nie mogę powiedzieć), dialogi są drętwe ( i chociaż dzielni nasi żołnierze rzucają wszetecznicami na lewo i prawo, to jakoś brakuje autentyczności) i aktorzy są drętwi. To nie tylko wina tego, że lwia część aktorów (lub "aktorów") zatrudniona w tej produkcji to zupełne beztalencia. Już mi raz Małaszyński (Konasz) zepsuł przyjemność z oglądania "Czasu Honoru" i "Tajemnicy Twierdzy Szyfrów", teraz psuje również "Misję". O Mikołaju Krawczyku (Iwan) nie mówię, bo w ogóle szkoda język strzępić na kogoś, kto jest znany głównie z tego, że puścił w trąbę swoją żonę/partnerkę/kim to tam ona była i stał się, kurnać, ciałem astralnym. Drugim słabym ogniwem jest Dawid Zawadzki (Mamut), który każdą kwestię wygłasza z emfazą godną symulatora głosu IVONA i z równie rozemocjonowaną twarzą. Jest wielkim klockiem przewalającym się po ekranie, przy którym nawet Małaszyński to prawdziwy mistrz nad mistrze gry aktorskiej. Jedynymi jasnymi punkcikami są Eryk Lubos (Zbój) i od czasu do czasu, gdy zapomni, że gra w serialu, Piotr Rogucki (Melbor), ale mówią, że z gówna bata nie ukręcisz, a ci dwaj za dużo do gry nie mają. 
Osobiście uważam, że cały serial zaczął się wyjątkowo źle, to jest sceną łóżkową z udziałem rzeczonego Małaszyńskiego, w której to scenie towarzysz Małaszyński robi miny jakby chciał swoją partnerkę z siebie zrzucić, ale nie mógł, bo skubana z kamienia była, peszek straszny. Później jest tylko gorzej: żołnierze urządzający spacerki na poligon, wioski postawione pośrodku niczego, wątki poboczne dominujące fabułę, czyli tradycyjny zestaw spraw w dupy wziętych. Ale może od początku.

Zestaw spraw z dupy wziętych:
A) grupa pierwsza: lokacje - 
1. Polski obóz w "Afganistanie" czyli biedabaraki - nasza polska baza w tym serialu wygląda tak, że ręce opadają - składa się z dwóch czy trzech baraków - kręconych w większości od zewnątrz, całość wnętrz w serialu to trzy, może cztery, jakoś dziwnie większe niż pokazane przed chwilą baraki - wszystko to otoczone jest kupą worków z piaskiem. No, raz zobaczyliśmy jakieś ogrodzenie z drutu. Generalnie jeśli chodzi o kręcenie scen w bazie, to ktoś tu ewidentnie powinien zgłosić się o nagrodę im. Szczerbica ( kto nie wie, o co chodzi, niech sobie zajrzy TU) - ponieważ za każdym razem, gdy nasi dzielni bohaterowie wyjeżdżali na patrol, dostawaliśmy tę samą scenę jadących na kamerzystę rosomaków - no, szał ciał i Zjazdy w Norymberdze. Naprawdę, na bogato.
2. Jeszcze bardziej bogato czyli wioska in the middle of nowhere - tFórcy serialu bardzo chcieli, żebyśmy uwierzyli, że za każdym razem znajdujemy się w innym miejscu, ale, niestety, nie wyszło - odrobina dekoracji robi nam za co najmniej 5 różnych wiosek, tylko że nie - te same ulice, te same podwórka i bramy. Mam też swojego faworyta - w jednym z pierwszych odcinków mamy podgląd wioski z satelity i wyraźnie widać drogę, chociaż rosomaki kręcą się w kółko i za nic drogi tam nie ma.
3. Afgańskie góry po same niebo, czyli polskie kamieniołomy są hollywoodzkie - to kolejny przykład na to, iż tFórcy chcieli nas wykiwać, a przy okazji zrobić coś bardzo małym kosztem, za co powinni dostać nagrodę im. Gumowych Pomiotów z "Wiedźmina" - zamiast walk w górach mamy średnio męczącą przebieżkę po kamieniołomie i nikt nie udaje, że się w tych górach znajduje.
3. Mostek nad dziurą w ziemi, czyli pokażmy możliwości semtexu - był to chyba odcinek 11, gdy nasi dzielni żołnierze zostali wysłani do obrony ultraważnego mostu. Gdy dojechali na miejsce, ściśle wyznaczone na Pustyni Błędowskiej, okazało się, że to nie most, tylko mostek, a do tego nad wyschłym korytem rzeki/dużą dziurą w ziemi. Nawet pewnej nocy nasi żołnierze zostali wplątani w strzelaninę z Afgańczykami z Ciemnej Strony Mocy, ale jak się dnia następnego okazało, że przez dziurę w ziemi przejedzie byle traktor i to bez użycia mostu, konstrukcję wysadzono i odjechano z totalnym zadowoleniem i piórami w dupach.
B) grupa druga: wątki poboczne:
1. Tró lofff - w serialu mamy, pani kochana, trójkąt miłosny, pozwolicie, że rozrysuję:
Justyna Winnicka - heroina
Konasz - hiroł
Żądło - piąte koło u wozu, ale przynajmniej jest dramatycznie
W skrócie - heroina z hirołem jak najbardziej, piąte koło gdzieś się plącze heroinie po życiorysie, ale ona go nie chce. Kto by chciał takie piąte koło, prawda?
Żeby było śmieszniej, hiroł ma już jakąś ukochaną, rudą lafiryndę, ale ona pojawia się tylko w dwóch odcinkach, ba, w dwóch scenach - tej bardzo złej otwierającej i drugiej, w której hiroł przez Skype'a wyznaje lafiryndzie loff, po czym idzie kręcić w rosomaku scenę erotyczną z heroiną - kłamca, podły kłamca.
Jeszcze śmieszniejszy wątek ten stał się po obejrzeniu ostatniego odcinka, w którym hiroł przez 3/4 taśmy cisnął heroinę "pobierzmy się", a tu się okazało, że ona ma dziecko z piątym kołem u wozu, a piąte koło nic o tym nie wie.
Dramaty, dramaty, mówię wam.
Jednak serial nie byłby tym serialem, gdyby hiroł nie dopiął swego - tak więc dostajemy ultrasłodką scenę ślubu, w której to scenie piąte koło wybacza wszystko, powierza syna opiece hiroła, przytula się z nim na miśka (a przez 12 poprzednich odcinków pluł jadem, kłamca przebrzydły), po czym odchodzi samotnie w siną dal, bo się scenarzystom przypomniało, że może powinien choć trochę zazdrościć.
No ja zapadłam w śpiączkę cukrzycową, takie to było sweet - z ręką na sercu mówię.
A potem sobie przypomniałam, że scenarzyści zgubili wątek rudej lafiryndy.
2. Dramaty, wstrząsy&szoki - dramatów mamy w tym serialu bez liku, co dramat to bardziej z dupy wzięty i mniej logiczny:
- wątek emującej córki Zbója - lasia przez 12 odcinków emuje na całego, nie je, nie pije, nie wychodzi z pokoju ("Sala samobójców" jak w mordę strzelił!), opowiada w internetach dyrdymały, co to niby Zbój w Afganistanie zginął, a na koniec jest family reunion i kochajmy się! co sprawia, że nie mam pojęcia, po co ten wątek się znalazł - ot tak, żeby każdy miał jakiś problem
- problemy ciążowe ciała astralnego - na początku serialu dowiadujemy się, iż dziewczyna Iwana zachodzi w ciążę, niechcianą of koz. Iwan ciśnie, żeby ciążę usunęła, ale gdy w jednym z odcinków o mało nie ginie, coś mu w mózgu przeskakuje i staje się wzorowym przyszłym tatą. Aż mi szkoda czasem, że go ubili w 12 odcinku, ale ktoś zginąć musiał, więc padło na niego.
- wątek ściągnięty z filmu (skądinąd doskonałego) "Bracia" - Melbor, pani kochana, miał brata. Bratu temu zginęło się w Afganistanie, więc Melbor szuka zemsty, tylko jakoś nieskutecznie. W efekcie tego szukania staje się jednak ultradobrym człowiekiem, więc wdowa po bracie ledwo zrzuca żałobę, a już rzuca się w ramiona towarzysza Melbora. Aż żałowałam, że się ten brat nie okazał jednak żywy na koniec, mielibyśmy totalną powtórkę z "Braci", peszek.
- nierozbudowany wątek żony Mamuta puszczającej rzeczonego Mamuta w trąbę - jako się rzekło, jest nierozbudowany i znalazł się w serialu tylko po to, by raz jeszcze spróbować przekonać nas, że Mamuta da się lubić, bo jest biedny - szkoda, że nie wyszło.
- inspiracja sprawą Nangar Khel - była tematem odcinka ostatniego, ale tFórcy próbowali nas przekonać, że jest to całkowicie ich pomysł, całkowicie oryginalny i prawdziwy, za co wręczam im nagrodę im. Kreacji Prawie Tak Dobrej, Jak Postać Pattinsona w "Wodzie Dla Słoni".

I na tym zakończmy nasz zestaw spraw z dupy wziętych, bo mi ciśnienie skoczyło, jak sobie przypomniałam te wszystkie idiotyzmy. Jak podsumowało nam się wczoraj po seansie - "z całego tego serialu najlepsze są napisy końcowe".

Pozdrav,